Przejdź do głównej zawartości

Parę słów o baclofenie

 15.11.13, 16:28
Jestem trochę podłamany stanem wiedzy prezentowanym na polskich forach. Naprawdę nie znacie żadnych języków czy też nie macie chęci zweryfikowania tego co piszecie w necie? Może Wam streszczę:

1. Baclofen nie jest objęty ochroną patentową, innymi słowy produkować go może każdy, innymi słowy nikt na nim majątku nie zbije. Kosztuje i zawsze będzie kosztował grosiki. Niestety, w związku z tym nikt nie ma interesu finansować badań nad jego skutecznością. Pomimo to we Francji został zatwierdzony także do leczenia alkoholizmu.

2. Baclofen stosuje się od 80-ciu lat, to wystarczyło, aby był przez lekarzy uważany za lek bezpieczny i niepowodujący powikłań.

3. Baclofen pomaga głównie osobom, które uzależniły się od alkoholu ze względu na zaburzenia lękowe - nie są to tylko fobie, ale także różnego rodzaju nerwice, które objawiają się np. tendencją do zamartwiania się czym popadnie. Na początku alkohol jest skutecznym lekarstwem, co się dzieje później, wszyscy wiemy. 

4. Zaburzenia lękowe są stanem chorobowym, o ile jedyną zmianą u osoby chorej będzie odstawienie alkoholu i jakieś tam trzymanie się za rączki i modlitwy, osoba ta być może wytrwa w abstynencji, ale nie będzie nigdy szczęśliwa.


5. Tzw. dwójkom w typologii Lescha, czyli właśnie osobom łaknącym anksjolitycznego i sedatywnego działania alkoholu nie zaleca się spotkań alkoholo-centrycznych jako formy terapii. Gadanie o wódzie przez 2 godziny w niczym nie pomaga, wręcz przeciwnie. Poznanie mechanizmów uzależnienia na pewno wyjdzie na zdrowie każdemu, ale taka długotrwała, czy inne spotkania AA nie są dla wszystkich, wbrew temu co sądzi sekta AA.

6. Skutki uboczne Baclofenu są powszechnie znane, dla pewnego odsetka okazują się nieakceptowalne - i te osoby przerywają zażywanie. Dla znakomitej większości jednak korzyści przewyższają straty, tym bardziej że większość się do tych niedogodności szybko przyzwyczaja.

7. Baclofen może doprowadzić pewien odsetek do pełnego wyzdrowienia eliminując pewne deficyty biochemiczne mózgu, za sprawą których uzależniony tak chętnie sięgał po alkohol. Skoro przywrócona zostaje równowaga chemiczna, kuracjusz przestaje odczuwać potrzebę samoleczenia alkoholem.

8. W porównaniu do powyższego pieprzenie o duszach, siłach wyższych, stygmatyzowanie się, paniczny lęk przed kieliszkiem, unikanie wyzwalaczy, zamykanie się w gronie abstynentów, latanie przez całe życie na spotkania o piciu i wódzie i trzymanie się za rączki to jakiś koszmar.

9. Szczerze współczuję osobom, u których alkoholizm nie jest chorobą pierwotną, a indukowaną innymi zaburzeniami psychicznymi. O ile dacie się przejąć przez takie AA, kompletnie zamknięte za cokolwiek czego nie ma w bibli z lat 30 ubiegłego wieku, być może skończycie z piciem, ale być może także stracicie szansę na szczęście (czyli normalne funkcjonowanie mózgu na poziomie biochemicznym) i będziecie żyli w nieustającym dupościsku.

10. Baclofen nie jest żadnym cudem, ale w tak poważnej i śmiertelnej chorobie należy przeanalizować i wziąć pod uwagę wszystko co daje nadzieję. Demonizowanie i wymyślanie kłamstw (że zabija, że uzależnia, że to wielki spisek żydów, masonów i cyklistów (no i jeszcze Putina)) w imię własnych korzyści (terapeuci?) jest KURESTWEM czystej wody. Równie sensowne jest demonizowanie znieczulenia, środków przeciwbólowych, antybiotyków i wszystkiego co wniosła medycyna przez ostatnie 100 lat oraz nawoływanie do leczenia chorób psychicznych czarami i egzorcyzmami.
 06.12.13, 10:33
Baclofen to lekarstwo dla ludzi chorych somatycznie, u których z różnych przyczyn GABA i jego receptory nie funkcjonują tak jak powinny. Zazwyczaj objawem tego są zespoły lękowe (nerwice) lub depresja. Niektóre z tych osób odkryły, że alkohol pełni funkcję "przeciwbólową" i długoletnim samoleczeniem wykształciły uzależnienie. U takich osób wyleczenie pierwotnej przyczyny sprawia, że zainteresowanie środkiem przeciwbólowym, czyli alkoholem, spada do akceptowalnego poziomu.

To się niewiele różni od bolącego zęba i np. paracetamolu. Oczywiście możesz stwierdzić, że ból zęba jest chorobą ciała, duszy i umysłu, odstawić paracetamol i leczyć go modlitwą. Możesz też pójść do dentysty. Za 5-10 lat psychiatrzy już będą otwarci na temat Baclofenu, będą potrafili faktycznie pomóc, tak jak teraz pomagają wielu chorym psychicznie. Na nieszczęście dla AAlibów. Zdecydowana większość zażywających Baclofen dalej jeździ samochodem, skutki uboczne bywają przeróżne, ale zazwyczaj mijają po 2-3 dniach od zwiększenia dawki.
 15.11.13, 23:47
AA zdziałało cuda dla tysięcy lub więcej osób. Stało się ich drugim domem, rodziną, kościołem. Uczestnicząc we wspólnocie wiele osób odzyskało pewność siebie i wiele innych niezbędnych do szczęśliwego życia cech, jak to we wspólnocie. Nie jest to jednak jedyna uniwersalna recepta dla wszystkich bez wyjątku. Wiemy na ile szacuje się skuteczność terapii / AA, wiemy, że większość zapija, wraca do nałogu, walczy z całych sił z głodem, zastępuje alkoholizm dewocją AA, jest wiele przypadków niepijących od lat, którzy, kiedy wreszcie zapili, zapili na śmierć, bo tak stresującym i przeszywającym przeżyciem był fakt zapicia (po tylu latach). Spośród tych, którzy trafili do AA, garstka - może 10%, np. Osiatyński, odnosi sukces za cenę bycia przede wszystkim alkoholikiem (a nie mężem, ojcem, szefem, itd.). Większość jednak leży pod ziemią. Być może dlatego, że nie wiedzieli o swoich zaburzeniach, nie mieli żadnych, poza mitingami, szans poprawienia swojego zdrowia psychicznego.

Pojawia się szansa dla przypadków beznadziejnych - farmakoterapia. Reakcja każdego doświadczonego alkoholika o dobrym sercu, zdolnego do empatii wobec bliźniego, powinna być taka: jeśli taki lek podnosi szansę wyrwania się ze szponów alkoholu i powrót to szczęśliwego, trzeźwego życia, z pewnością należy go rozważyć. Tymczasem wchodzę na polskie fora i czytam: 

nie, do dupy, ściema jedna wielka, spisek cyklistów, do wyłudzania mamony, trucizna, placebo, jeszcze gorszy narkotyk, śmiertelny, zawładnie umysłem i zgwałci żonę, absolutnie bez sensu, bo jedyny sposób na świecie, to 12 kroków, cokolwiek co nie jest 12-ma krokami jest złe, diabelskie, grzeszne, jak ktoś nie da rady wyjść z nałogu 12-ma krokami, to może niech lepiej umrze.

Tylko dlatego, że szlag mnie trafia na powyższe, zabieram głos. W odróżnieniu od Ciebie ja prowadzę kilka "mitingów" dziennie (zawodowo), nie mam najmniejszej ochoty brać udziału w kolejnym, spotykać się z Wami (bo brakuje mi czasu na spotkania z rodziną i przyjaciółmi), i słuchać waszych rad (bo lepsze znajdę w necie, w zaciszu domowym). Macie wspólnotę, dobrze Wam ze sobą, odnosicie korzyści, to się tego trzymajcie, ale nie wpie...jcie się w sprawy o których nie macie pojęcia, np. psychiatri i farmakologii. Nie wszystko co dobre dla Kowalskiego z pewnością pomoże Nowakowi.

Co to znaczy sedatywne, anksjolityczne, czy kto to jest Lesch trzeba sobie wyguglać. Na początek mogę podpowiedzieć:
www.wydawnictwo.umlub.pl/psychiatry/pl/artykul/szczegoly/id/3223
Baclofen jest jednym z bardzo niewielu agonistów receptorów GABA-B. Poza uzależnieniem, bywa bardzo skuteczny w leczeniu zaburzeń lękowych i także w tym celu bywa przepisywany. Czy to jest oddziaływanie w aspekcie fizycznym? Jeśli ktoś tak postrzega oddziaływanie antydepresantów czy anksjolityków, to tak. To jest po prostu droga na skróty - te same lub zbliżone efekty biochemiczne można osiągnąć i chemią i psychoterapią, tylko z tą drugą też łatwo nie trafić, no i może ona wymagać wielu lat.
Pewien deficyt biochemiczny powoduje zaburzenia lękowe i podobne im objawy. Niestety większość ich ofiar nie jest ich świadoma, uważając, że ich dysforia to stan normalny. Dla takich osób alkohol rzeczywiście jest lekarstwem, oczywiście do momentu, kiedy skutki uboczne w postaci uzależnienia nie zmiotą jakichkolwiek korzyści. Prawdopodobnie u takich tylko osób Baclofen potrafi zdziałać cuda niepojęte w obecnej doktrynie AA: wytworzyć obojętność wobec alkoholu. 

Samo lekarstwo oczywiście wszystkiego nie załatwia, też wymaga siły woli, w żaden sposób nie nauczy nikogo żyć na trzeźwo albo nie wpłynie na rozliczenie się z demonami przeszłości. Na chwilę obecną Bac jest przeznaczony jako środek ostatniego rzutu, tzn. dla pacjentów odpornych na klasyczne formy leczenia. Zapewne w przyszłości będzie przepisywany tym, u których zdiagnozowane zostaną inne zaburzenia psychiczne, których istnienie właściwie uniemożliwia trzeźwienie, choćbyś latał na mityngi 3 razy dziennie.

Wasza święta wojna i wielkie oburzenie są naprawdę nieracjonalne. Komu ma pomóc, temu na pewno pomoże model terapia + AA. Komu ewidentnie nie pomaga, temu w odruchu miłości do bliźniego należy pozwolić spróbować czegoś innego, zamiast na siłę przymuszać go wciąż do tego samego, na zasadzie że jak mnie pomogło, to i tobie kiedyś musi pomóc. A jak jednak nie pomoże, to trudno, najwyżej umrzesz. Nic nie bój, to nie jest zagrożenie dla AA, na takie wspólnoty zawsze będzie popyt, tyle że nie u wszystkich bez wyjątku.
Innym przykładem przypadkowego odkrycia był wstręt do alkoholu, pojawiający się wśród pracowników przemysłu przetwórstwa gumy. Objawy te były wywołane przez stosowaną w tym procesie technologicznym substancję o właściwościach przeciwutleniających. Powodowała ona hamowanie w wątrobie normalnej przemiany alkoholu etylowego, wskutek czego podnosił się poziom acetaldehydu, co było źródłem nieprzyjemnych dolegliwości. Dzięki tym obserwacjom opracowano strukturę wiodącą leku, disulfiramu, który może być stosowany w leczeniu alkoholizmu.  

Komentarze

  1. Czytam Twój blog i oczy otwierają mi się coraz szerzej ze zdziwienia i wrażenia. Mogę się pod tym podpisać obiema rękami. Tym bardziej, że sam jestem uzależniony od wielu lat od alkoholu i próbowałem najróżniejszych sposobów, z mizernym skutkiem. Wpadłem po prostu do tych 90%, którym statystycznie nie pomagają. Zostawię w spokoju wspólnoty AA, bo ja tego zupełnie nie czuję, nie przemawia mi podejście "jedynie słusznej" drogi, bo tak jest od 70 lat, jakby w medycynie nie dokonywał się żaden postęp. I jeszcze pomogło to już tak wielu. Tak? Jak wielu? Pewnie dlatego mi to zupełnie nie pomogło i uważam, że z tych spotkań wyniosłem przede wszystkim jeszcze większe poczucie wyobcowania ze "zdrowej" części społeczeństwa.

    Czytałem książkę Ameisena, dotarłem do wskazywanych przez niego artykułów z wynikami badań nad Baclofenem. Do mnie to przemawia, szczególnie opis prawdopodobnych mechanizmów jego działania. Dodam, że mam przygotowanie medyczne, przede wszystkim w zakresie toksykologii, więc coś o tym wiem, ale więcej nie chcę o sobie pisać.

    Ja się chwyciłem tego leku niedawno, jest za wcześnie na daleko idące wnioski i nie chodzi o mitologiczną "trzeźwość" jako uduchowioną emanację abstynencji, ani o rozwój duchowy, który mam na razie gdzieś (niewykluczone, że się to wkrótce zmieni), bo ja chcę przede wszystkim pozbyć się głodu, który pojawia się zawsze w stresie, irracjonalnych atakach paniki, czy objawach depresyjnych. Pojawia się często razem z potwornymi bólami mięśni np. pleców, na które mi terapia pomagała jak umarłemu kadzidło. A po Baclofenie czuję się normalnie, tzn. nie nawiedzony jakąś siłą wyższą, tylko spokojny, wyciszony, gotowy akceptować siebie. Przynajmniej na razie, rzadko też spotkałem wypowiedzi, także lekarzy, że w ciągu roku jego zażywania ten stan samopoczucia znikał, większość twierdzi, że się utrwalał.

    Sięgnąłem po ten lek również dlatego, że dotarło do mnie, że stwierdzenia w stylu "choroba alkoholowa zawsze ma taki sam przebieg" to po prostu zwykłe pójście na łatwiznę, niestety dosyć częste. Ja niewątpliwie jestem typem nr II u Lescha. Co to jest i dlaczego taki delikwent choruje trochę inaczej niż jest to rozrysowane w słynnej "macicy", można przeczytać np. tutaj:

    http://www.cppsych.umlub.pl/download/gfx/cppsych/pl/defaultopisy/159/3/1/curr_probl_psychiatry_2011_12_3_04.pdf

    Stąd mam poczucie nieustannego bicia głową w coraz twardszy mur.

    Od siebie dodam jeszcze, że moim zdaniem przemysł terapeutyczny, tak właśnie przemysł, którego zresztą grupy AA są nieodłącznym składnikiem (stąd rekomendacje spotkań AA w większości znanych mi ośrodków) funkcjonuje i "rozwija" się tak dobrze właśnie dzięki żenująco niskiej skuteczności tradycyjnych metod leczenia tej choroby, praktycznie nie zmienianych od lat 30-tych XX wieku. Zgodnie z zasadą: "żeby zarobić trzeba pacjenta leczyć, a nie wyleczyć". A na dodatek jeszcze jest wygodnie, bo jak nie ma zmian, to łatwiej.

    Myślę, że swoista fala krytyki Baclofenu w Polsce, skutkująca jego "partyzanckim" zażywaniem zdesperowanych chorych, którym nic nie pomagało, ma podłoże takie, że od większości spotkanych terapeutów i członków AA już na wstępie słyszałem: "chorujesz na chorobę śmiertelną, przewlekłą i nawrotową", a wyniki stosowania tego leku u kilkudziesięciu tysięcy pacjentów we Francji, USA i Niemczech podważają każdy z tych trzech przymiotników. Nie rozwinę już tematu co się działo z moją motywacją do leczenia jak dosyć często słyszałem także: "z tego się nie da wyzdrowieć, można to tylko zaleczyć". Czyli kisić się do końca swoich dni w terapeutyczno-odwykowo-spotkaniowym sosie, tak?

    Gratuluję Ci odwagi i szczerości w tym co napisałeś. Szczególnie, że z tego co piszesz sam prowadzisz mityngi, więc wygląda, że wiesz "co i jak".

    Życzę Ci zdrowia
    i pozdrawiam,
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Anonimowy kolega powyżej: nic dodać nic ująć.
    Ja: trzy terapie ( w tym jedna zamknięta), kilkadziesiąt mitingów AA gdzie ewidentnie nie pasowałem i gdzie starzy bywalcy dali mi to nawet odczuć (tak tak, te uduchowione typy). Z pięciu psychiatrów, leki antydepresyjne oczywiście... i co? Jak piję to piję. Wiadomo. Kace, wstyd i to co się z uzależnieniem wiąże. Jak przestaję? Momentalnie depresja, kompulsje i lęk. Lęk którego nie idzie w żaden sposób przezwyciężyć. Mówią weź się za sport. Jeżdziłem rowerem po kilkadziesiąt km dziennie i on dalej jest. Módl się. No jakoś nie mogę. Sory - nie uzyskałem łaski wiary. Rób coś co lubisz. Tylko że jak ma się ciągły lęk, samobójcze myśli to ciężko wziąść się za cokolwiek.
    Alkoholizm nie spowodował u mnie depresji. Przestudiowałem swoje życie dokładnie. Depresja była pierwsza już w szczenięcych latach. A alkoholem ją leczyłem.
    Wg róznych terapeutów i lekarzy w Polsce panuje opinia że jak pijesz i masz depresję to wystarczy przestać pić i depresja minie. He. Ja wpadam w depresję kiedy pić przestanę. Nie wierzę już w żadne terapie, terapeutów i innych psychiatrów o teologicznym aa nie wspominając.
    Byłem na tych trzech odwykach i wiem że większość ludzi po takowym zapija. Wcześniej czy później ale to robi.
    Jest to po prostu nieskuteczne tylko nikt nie chce się do tego przyznać. (swoją drogą stąd pewnie frustracja terapeutów uzależnień którzy czasem traktują uzależnionych jak debili)

    Moja ostatnia nadzieja w baclofenie. Zrobię to! i tyle. Amen

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodam jeszcze tylko, że Ci co biorą ten lek twierdzą, że nawet jak spróbujesz alkoholu, nie masz ochoty np. na następne piwo lub 50-tkę. Naprawdę na palcach jednej ręki można policzyć negatywne opinie o tym leku wśród lekarzy. Poza tym jest b. tani, bo nie jest chroniony patentem, w Polsce produkuje go Polpharma w dawkach 10 i 25 mg po 50 tabletek w fiolce za jakieś 18 zł. Gdybyś miał problemy z receptą, a będziesz się wstydził powiedzieć o swojej chorobie, powiedz lekarzowi, że masz bóle mięśniowe, np. nerwicę międzyżebrową, to przy depresji częsta przypadłość. Lekarz powinien Ci go przepisać bez problemu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w rodzinie człowieka, który doszedł do 105 mg na dobę i nadal nie pomaga to chyba indywidualna potrzeba danego organizmu, że niektórzy muszą dojśc do wyższej dawki. Pytanie tylko czy pacjent się nie zniechęci do brania leku w wyższych dawkach?

    OdpowiedzUsuń
  6. widzę same pozytywne komentarze więc ten zapewne nie zostanie opublikowany, mniejsza z tym mimo to napiszę.....łatwo sięgnąć po coś co zmienia świadomość w kilka chwil zamiast włożyć dużo pracy w zmianę samego siebie. Uzależnić się następnym specyfikiem, a nie przepraszam lekarstwem.Tak macie racje, tak jest zapewne łatwiej ale czy skuteczniej? Pytanie co dalej kiedy kolejne większe dawki przestaną skutkować....powodzenia, każdy wybiera sam, sam decyduje o formie leczenia. Nie lepiej wypracować i żyć z własną świadomością nie zmienioną chemicznie? Co za różnica co zmienia świadomość alkohol, lek, narkotyk ważne że zmienia więc o jakim szczęściu piszesz? Pisząc takie rzeczy na blogu zniechęca się ludzi do podjęcia walki o samego siebie, po co kiedy wystarczy wziąć pigułkę a potem kolejną i jeszcze jedną zupełnie tak samo jak kolejny kieliszek.Można nauczyć się świadomie kontrolować swoją chorobę kiedy się ją zrozumie, zaakceptuje, nauczy z nią żyć. Mając świadomość będziesz wiedzieć jak przeżyć kolejny szczęśliwy dzień, a czy będziesz wiedział jak go przeżyć kiedy przestaną produkować Twoją pigułkę szczęścia....albo mniej okrutnie będzie za daleko do apteki a sklep z wódą będzie za rogiem? Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem wrogiem AA, czy terapii, sam chodzę na terapię indywidualną i grupę. Ale jestem wrogiem poglądów typu "Można nauczyć się świadomie kontrolować swoją chorobę kiedy się ją zrozumie, zaakceptuje, nauczy z nią żyć." Co w tym nienormalnego, że ludzie chcą wyzdrowieć, jak dostaniesz zapalenia płuc albo gruźlicy, to będziesz "kontrolować swoją chorobę, nauczysz się z nią żyć?" W latach 30-tych ubiegłego stulecia, kiedy powstawał program Minnesota, tysiące ludzi umierało na te ówcześnie nieuleczalne choroby, a teraz? Nie będę ściemniał, że nie mam nawrotów, ale rzadko kończą się wypijaniem takich ilości alkoholu co kiedyś, są krótsze, a kilka tabletek, czasem 1-2 pomaga je zatrzymać, i nie cierpię jak kiedyś po. Nadal robię głupie rzeczy, ale mniej i rzadziej, żona ostatnio stała się milsza, powiedziała, że jak jestem na tych tabletkach to inny ze mnie człowiek. Dla mnie to już zysk, może mały, a może nie mam siły na większy, jeszcze nie mam, a może nigdy nie będę takiej miał? A może po prostu boję się brać takich końskich dawek Baclofenu jak Ameisen? Moim przekleństwem jest też to, że jak nadchodzi nawrót to podświadomnie, a może świadomie przestaję je brać i ... wtedy jak się w porę nie opamiętam, gips. Na razie to jest mój najsłabszy punkt.

      Zresztą temat "kaca" to też osobna działka. Poczytaj o substancji "Dihydromyricetin", dopisz jeszcze "price" i przekonasz się, że nie wychodzi drogo. Chińczycy znają go od kilkuset lat, bo to ekstrakt Drzewa rodzynkowego (Howenia dulcis), badania na zwierzakach jednoznacznie potwierdziły jego antykacowe działanie, teraz w USA badają go na ludziach i chcą dodawać do każdego alkoholu. Tylko dlaczego u nas tak o tym cicho? Rozumiem, pewnie większość uważa, że spora część alkoholików rzuci się do monopolowych, skoro kaca nie będzie hulaj dusza... Właśnie dlatego Ty i ja chodzimy na terapię, a ja dodatkowo biorę tabletki, bo być może nie jestem tak silny jak Ty, i nie moja to wina, tylko choroba, którą chcę wyleczyć. Powodzenia w trzeźwości.

      Usuń
    2. Jestem po terapii 5 lat,nie piję i dobrze mi z tym.Zadam tylko jedno pytanie,czy diabetyk (cukrzyk) będzie jadł cukier wiedząc,że to go zabija?
      Życzę powodzenia w trzeźwości.

      Usuń
  7. Biorę 215mg/24h i w końcu zaskoczyło - od 14 dni nie piję! Efekty uboczne minęły po kilku dniach od ostatniego zwiększenia dawki. Raz kolega dał mi spróbować orzechówki, przyjąłem może 5g.... tak z ciekawości, jak zareaguje mój organizm. Normalnie pewnie poprosiłbym o jeszcze i pewnie obrócilibyśm z kolegą całą flaszkę i polecieli po jeszcze, ale nie tym razem☺ Obleciało mi to i kolega musiał całą flaszkę wypić sam🙌👍

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten lek działa ale mam dziwne skutki uboczne tzn. ogromną ochotę na sex tak z 15 razy dziennie - to nie normalne na niczym przez to skupić się nie mogę przy tym problemy ze zwodem. I przez ten skutek uboczny przerwałem leczenie. Czy ktoś też tak ma proszę o pomoc!

    OdpowiedzUsuń
  9. Pytanie tylko dlaczego we Francji lek ten jest zarejestrowany do leczenia alkoholizmu a w Polsce nikt tego nie zrobi bo... wszyscy terapeuci straciliby pracę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio? We Francji normalnie ten lek używają? Ale my mamy dziwny ten nasz kraj ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. Moj maz bral baclo przez 2 tyg uwierzcie cug minal a rozmowa z nim byla jak gwiazdka z nieba. Jedyny minus to recepta.

    OdpowiedzUsuń
  12. ... znalazłem powyższy wpis heine-ken'a szukając różnych haseł pod wpływem lektury książki Ameisena. Muszę przyznać że bardzo się z tą opinią identyfikuję. Dziwiła mnie w moich alkoholowych przypadkach skłonność do zapijania: 1. tuż po meetingach (czy jak oni myyyczą Mytyngach) AA; 2 tuż po sesji z terapeutą uzależnień, który kupił sobie naukę "leczenia" uzależnień u jednego z naszych polskich guru alkoholizmu, który takie szkółki prowadzi. Terapeuta zdradził mi, że cały kurs jest bardzo drogi. Czyli biznes się kręci. Miałem wyrok za jazdę po alkoholu i obecnie spotkałem terapeutkę, która stwierdziła cyt.: "może szkoda że jednak nie poszedłeś do więzienia na te 6 miesięcy"... No co za głupia p... Z większym tyłkiem, być może obitym dziobem, tonący w długach nie do spłacenia, ale przez 6 mies. trzeźwy bym był. Naturalnie za bramą nie skoczyłbym po flaszkę za pierwszym rogiem. No nie. Nigdy. Znam jeszcze jedną taką, która ceni zakłady penitencjarne w terapii uzależnień. Kiedyż im rozum wyłyżeczkowują w trakcie edukacji nt. terapii? Poszukam teraz więcej informacji o uzależnionych inaczej, bo od trzymania spoconych rączek w kółeczku robi mi się słabo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie piję 7 miesięcy tylko dzięki baklo. Oczywiście najpierw była silna chęć rzucić drinkowanie-organizm już nie dawał rady. Wcześniejsze próby nie piłem 3 dni do tygodnia i poddawałem się. Artykuł to bardzo, bardzo dobrze opisane to co daje wspomaganie niepicia baklofenem - również na temat lęków, nieuzasadnionego niepokoju jak również w moim przypadku udziału w zbiorowych spotkaniach, dla mnie nie do przejścia byłem raz i koniec . Czysta prawda mądrze podana. Polecam wszystkim którzy chcą skończyć z piciem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Baclofen, an agonist of GABAB receptor, could be effective as a skeletal muscle relaxant and has been also found to have antispastic effect. Baclofen

    OdpowiedzUsuń
  15. Brawo!!! Dzięki wielkie za to że jesteście. Ja też próbowałem już wszystkiego. Ciężko mi się było przebić przez psychiatrów i zdobyć ten lek. Nareszcie mam. Za wcześnie na daleko idące wnioski, ale jestem zachwycony. Pierwszy raz przepracowałem dzień bez paniki, nakręcania, gaszenia tych uczuć wódą i poczucia winy. Poza tym poprawil się smak i zapach. Śpię jak zabity.rewelka. Jeeeee..ać trzęsących dupami lekarzy, dbających Tylko o portfele i kariery.

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam tez chodziłem na TERAPIE 12 KROKÓW choć muszę przyznać ze psycholog dużo daje żeby sobie poukładać w głowie Żeby załatwić niezałatwione sprawy które zamartwiają umysł Alkoholika,psychiatra daje psychotropy,,,tragedia ryją głowę człowiek warzywo , lepiej Niacyna powoli od ,25 3 razy dziennie i zwiększając dawki tu polecam Książkę Niacyna w leczeniu. Ale do sedna bo mowa tu o Baclofenie Ja doszłem do max 150 na dobę ale wystarcza Mi z rana 37,5 50 rano 37,5 w południe i na wieczór do 50 i jak wszystkie dawki wezmę to muszę się 2 godziny zastanowić czy mam ochotę na 1 piwo bo raczej wolę zostać przy wyluzowaniu Baclofenem niż alkoholem .Baclofen dale Alkoholikowi to czego chce czyli zmniejszenie napięcia jakie Mu towarzyszy gdy jest trzeźwy .U mnie TO BYŁ STRZAŁ W 10 CZYLI ANTAGONISTA GABA JAKIM JEST BACLOFEN POLECAM WSZYSTKIM ALKOHOLIKOM BY SPRÓBOWAŁ ODMIENIĆ SWOJE ZYCIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zostanie opublikowany po zatwierdzeniu.

Popularne posty z tego bloga

Alkoholizm - trochę definicji

Choroba alkoholowa Alkoholizm jest to choroba polegająca na systematycznym, nadmiernym spożywaniu napojów alkoholowych.   Alkoholizm uzależnia. Osoba uzależniona jest nazywana alkoholikiem.   Alkoholizm występuje kiedy 25% tygodniowych kalorii pochodzi z alkoholu. Gdy ten procent przekracza 80% jest to tzw. skrajny alkoholizm .  Wyróżnia się kilka stadiów choroby alkoholowej: Faza wstępna prealkoholowa, trwająca od kilku miesięcy do kilku lat, zaczyna się od konwencjonalnego stylu picia Faza ostrzegawcza zaczyna się w momencie pojawienia się luk pamięciowych - palimpsestów Faza krytyczna rozpoczyna się od utraty kontroli nad piciem Faza przewlekła zaczyna się wraz z wystąpieniem wielodniowych ciągów 

Alkohol na wesoło

- Jak świętujesz sukcesy? - Piję. - Ale ty bez przerwy pijesz… - Bo jestem urodzonym zwycięzcą. Pijany facet wraca do domu. Żona zaczyna awanturę i wymownie pokazuje palcem na zegarek. Na co facet: - Wielkie halo! Zegarek, ku*wa! Jak mój ojciec wracał do domu, to matka na kalendarz pokazywała! -Tato kto to jest alkoholik? - Pyta Jasiu. -Widzisz te cztery drzewa? Alkoholik widzi osiem. -Ale tato tam są tylko dwa drzewa. Nauczyciel pyta Jasia: - Jakie znasz żywioły? - Ogień, woda i piwo. - Piwo? Jasiu co ty wygadujesz?! - No tak. Zawsze, gdy tata wraca do domu pijany to mama mówi: "Ojciec znowu w swoim żywiole".